Niech się wypłacze. Kontrowersyjna metoda cry it out

Płacz u noworodka jest bardzo przewidywalnym zachowaniem. Co więcej, czynność ta ma swoje istotne pozytywne funkcje. Jednak czy skuteczna metoda cry it out na pewno wpisuje się w odpowiedzialny, współczesny proces wychowawczy maluszka?

Płacz to jedna z wielu reakcji ludzkiego organizmu. Często przynosi ze sobą pozytywne skutki, którymi jest rozładowanie nagromadzonych emocji, pozbycie się stresu, oczyszcza gałki oczne, czy obniża ciśnienia krwi i usprawnia prawidłowe dotlenienie mózgu.

 

Płakać można w różnych sytuacjach, na dodatek bez względu na płeć oraz na wiek. To prawda, że silne stężenie prolaktyny ułatwia płacz kobietom, a powstrzymuje go wysokie stężenie testosteronu, które występuje, czy to w organizmie mężczyzny, czy też kobiety.

 

Oczywiście, nadmiar płaczu nie służy niczemu dobremu, a może też świadczyć o powstałym silnym dyskomforcie. Dlatego płacz malucha nie może być zawsze lekceważony. Jednak niemowlęta niezwykle często płaczą, o ile akurat nie jedzą lub nie śpią. Czasami też robią to, kiedy jedzą i śpią... Płacz jest ich sposobem komunikacji.

 

Pewnie z takiego założenia wyszli twórcy metody wychowawczej cry it out, czyli wypłakiwanie się. Jest to metoda uczenia niemowląt samodzielnego zasypiania i wśród specjalistów ma chyba obecnie tylu samo przeciwników, co zwolenników.

 

Wielokrotnie pisałyśmy tutaj o tym, że dziecko po przyjściu na świat potrzebuje pewnego etapu adaptacji, w tym unormowania się zwyczajów organizmu. Bardzo dobrze prezentuje to kształtujący się proces snu, który jest dosyć trudny i dla niemowlęcia i jego rodziców. Może być tak, że dziecko naturalnie zasypia albo bardzo silnie akcentuje potrzebę wsparcia przez rodziców jego wysiłków. 

 

Czasami jednak kołysanie i śpiewanie też nie przynosi żadnych rezultatów. Mamie nawet może się wydawać, że bobas cierpi na bezsenność, bo tak byłoby w przypadku osoby dorosłej, ale nie dziecka, u którego prawidłowy sen dopiero się kształtuje. 

 

Czy rozwiązaniem takiej sytuacji może być cry it out, czyli akceptacja wypłakiwania się dziecka. Chodzi o pozostawianie - w granicach rozsądku – płaczącego dziecka samego. Na początku wiąże się to z długim - rozdzierającym serce matki - płaczem dziecka. Jednak dość szybko metoda rzeczywiście bardzo często okazuje się skuteczna. Dziecko po iluś dobach zasypia spokojnie, bez bliskiej obecności rodzica.

 

Jak jednak taka stymulowana samotność wpływa na kształtującą się, chłonną wzorców osobowość maluszka? Jak wpływa na relacje pomiędzy nim, a rodzicami? Przeciwnicy tej metody nie kwestionują jej wysokiej, doraźnej skuteczności, tylko obawiają się przyszłych konsekwencji psychicznych i somatycznych, których źródłem może być potężny stres dziecka, towarzyszący mu podczas wdrażania metody cry it out.

 

Tylko skoro mamy płacz ignorować, to dlaczego jest on wpisany w początkowy etap życia człowieka? Według specjalistów jest atawizmem, który był ważny w czasach, gdy nasi przodkowie byli nomadami i przemierzali kontynenty, chcąc przetrwać. Rozbijając obóz, trzeba było gdzieś ukryć dziecko, a potem je znaleźć. To za sprawą jego płaczu, niemowlę odnajdywało się prościej. 

 

Ale płacz dziecka, to również sygnał alarmowy. W malutkim organizmie wszystko się dynamicznie kształtuje, ale zgodnie z cechami osobniczymi, więc u różnych dzieci zmiany zachodzą w różnym czasie. Dlatego tak zalecana i ważna jest bezustanna obserwacja niemowlęcia, która nie ułatwia mu samodzielnego poznania procesu zasypiania, jak ma to miejsce w cry it out.

 

Cóż, pozostaje mi ograniczyć się do refleksji, że czasami zbyt emocjonalne reagowanie na każdy sygnał wydawany przez maluszka może tak naprawdę utrudniać mu radzenie sobie z zasypianiem i adaptacją do nowych warunków. To na pewno udowadnia metoda cry it out. Ale czy brak reakcji rodzica na płacz dziecka jest właściwym sposobem wychowania bobasa? 

 

2019-11-13