Strata dziecka podczas pracy położnej

Potrzeba napisania artykułu pojawiła się po jednym z dyżurów na oddziale położniczym, podczas którego trzy pacjentki straciły ciążę oraz w związku z nadchodzącym Dniem Dziecka Utraconego, który obchodzimy 15 października.

Przez chwilę przerosło mnie to smutne wydarzenie na oddziale, a mój powrót do równowagi emocjonalnej trwał kilka dni. Nie czułam wsparcia, nie mogłam się wygadać, oczyścić z emocji  Usłyszeć, że ktoś czuje się podobnie.


Czy położne po latach pracy zamykają się w skorupce obojętności, czy po prostu nie okazują innym, że cierpią?


Co roku poronienia doświadcza około 40 tyś kobiet, czyli ponad 100 kobiet dziennie roni swoje dziecko.
W Polsce średnio 6 kobiet dziennie, czyli ok 2200 rocznie rodzi martwe dziecko.
Niezależnie od tego, czy rodzice tracą wczesną ciążę, czy dziecko umiera w łonie matki, czy tez żegnają się z nim po porodzie - to zawsze jest to ogromna tragedia dla rodziny.


Rodzice po stracie dziecka przeżywają gniew, złość, czasem są agresywni i – niestety - celem ataku często staje się wtedy położna. To trudna rola, umieć odpowiednio się zachować w takiej sytuacji. Wymaga dużo emocjonalnego wsparcia i empatii. Jednak w naszej pracy takich zdarzeń będą setki i czy możemy się mocno angażować emocjonalnie w proces przeżywania żałoby przez rodziców?


Oczekuje się od nas, położnych, zrozumienia i nie znam położnej, która nie rozumie i nie współczuje swojej pacjentce po utracie dziecka. Jednak musimy chronić siebie, bo takiej konkretnej postawy i pomocy w trudnych chwilach oczekuje od nas wiele par w ciągu 40 lat pracy zawodowej. Jeśli będziemy rozpaczać razem z rodzicami dziecka po każdej stracie, to nie wytrzymamy w zawodzie dłużej niż kilka lat.


A ile położnych traci ciążę w wyniku ciężkiej pracy, lub powikłań nią spowodowanych?


Położna to też kobieta. Wiele położnych traci swoje dzieci, część nie wraca do pracy, zwłaszcza jeśli nie udało się donosić żadnego dziecka.  Nie są w stanie towarzyszyć kobietom w radosnych chwilach, kiedy witają na tym świecie swoje dzieci, ani w żałobie, kiedy je tacą - bo to przypomina ich własny ból.


Dużo czytamy o tym, co przeżywa kobieta tracąc dziecko, szkolą nas jak ją wesprzeć, jak pomóc przez to przejść na każdym etapie żałoby. Istnieją grupy wsparcia, strony dla takich rodziców, pomoc psychologiczna.
A kto pochyla się nad nami? Kto zapyta położną - jak się czuje po dyżurze, kiedy przyjęła kilka pacjentek do zabiegu wyłyżeczkowania macicy po stracie ciąży?


Co czuje położna – jako człowiek, kobieta, matka, babka przyjmując na ręce poród martwego dziecka?


Nie ma instytucji,  która nas chroni i pomaga się zregenerować po takich przeżyciach. Nie wspieramy się też wzajemnie. Dlaczego? Czy to już wypalenie zawodowe, czy jedna przed drugą pokazujemy tylko swoją mocną stronę? Nie okazujemy emocji w pracy bo to nieprofesjonalne, a jak często zdarzyło Wam się popłakiwać po kryjomu, czy płakać razem z kobietą po stracie ciąży?


Dlaczego nie ma szkoleń o tym, jak sobie radzić w pracy po stracie ciąży?


Przez 20 lat pracy tylko raz byłam na podobnym szkoleniu, a wyniesiona z niego wiedza znacznie ułatwiła mi pracę.


Położna to nie zawód, to cecha charakteru, ale czy można nas potraktować jako niezniszczalne, zostawić bez wsparcia?


Dlatego tak szybko się wypalamy, że całe zawodowe życie pracujemy na emocjach, częściej cudzych niż własnych, a niejednokrotnie to nie są emocje pozytywne.


Jest agresja, żal, rozpacz rodziców tracących dziecko. My to rozumiemy, nam też pęka serce, ale nam nie wypada pokazywać słabej, kobiecej strony. To w końcu odbija się na zdrowiu, na relacjach z innymi, czasem na relacjach z bliskimi osobami.  


Apeluję więc do moich koleżanek: wspierajmy się wzajemnie, rozmawiajmy na dyżurach o tym, co się wydarzyło i jak się z tym czujemy. Musimy temu stawić czoło, bo nie wiadomo co przyniesie następny dyżur.


Jak można się przyzwyczaić do śmierci? Ja nie potrafię. W opinii rodziców, położne są pozbawione empatii.

 

A może to jest nasz mechanizm obronny? Ile razy można przeżywać tragedię i rozpacz? Wybieramy ten zawód, bo bierzemy udział w rodzeniu się nowego życia. Tak, wiem, że śmierć jest częścią życia, ale czy można się do tego przyzwyczaić we współczesnym świecie?

 

Z całego serca współczuję wszystkim, którzy utracili dziecko. Niech dzień 15 października będzie dla nas, położnych, dniem refleksji nad życiem, umieraniem, nad naszą pracą i rolą, jaką pełnimy w trudnych chwilach dla innych kobiet.

 

Informacje o Autorce: Agnieszka Gąsior-Guziak.

 

2016-10-14