Porody w dawnej Polsce, czyli początki położnictwa

Wiele emocji, fanatycznych założeń i nieprawdy przylgnęło w Europie, a więc również w Polsce do sztuki położniczej od czasów średniowiecza, przez kolejne etapy cywilizacji, aż po dzisiaj. Jakie więc były początki położnictwa w Polsce? Co wiązało się z przyjmowaniem porodu i kto tego dokonywał przed wiekami?

W pradawnych słowiańskich rytuałach powiązanych z narodzinami, ogromną rolę odgrywała postać doświadczonej w porodach kobiety. Mundra nie tylko przyjmowała poród, ale była autorytetem w okołoporodowych kwestiach medycznych i społecznych naszych praprzodków.

 

Od średniowiecza do niemal wieku XIX sztuka położnicza w Europie, więc również w Polsce, nie rozwijała się w sposób znaczący i pozwalający na poprawę standardów porodowych praktykowanych od wieków przez Słowian. Śmiertelność okołoporodowa wśród kobiet sięgała prawdopodobnie co najmniej kilkunastu procent zgodnów spośród wszystkich ciężarnych kobiet.

 

Rozpoczął się czas meskiej dominacji w sztuce porodu. Niestety, mężczyźni wtedy nawet nie rozumieli anatomii organizmu kobiety. Przykładem są popularne wśrod ówczesnych lekarzy tezy, głoszące, że macica to zwierzę, które porusza się w środku kobiety. Ciężarne często otrzymywały od medyków fatalne zalecenia dotyczące diety i obligatoryjnych zachowań w czasie, gdy rozwijała się w nich płód. Ponadto, kobiety często nie mogły sobie pozwolić na celebrowanie niezwykłego stanu, bo musiały pracować lub dbać o opiekę nad resztą rodziny. Ciąża mogła więc w każdej chwili zakończyć się poronieniem lub śmiercią. Te kobiety, które szczęśliwie dotrwały do momentu porodu, mogły zejść z z tego świata w związku z urazami wywołanymi trudnym lub niewłaściwym przebiegiem porodu, jak też z powodu infekcji połogowej.

 

W Polsce sprzed wieków problem śmiertelności okołoporodowej dotyczył wszystkich kobiet, bez względu na posiadaną przez jej rodzinę władzę lub majątek. Przez zakażenie połogowe umarły królowa Jadwiga, żona króla Władysława Jagiełły oraz Barbara Zapolya, żona króla Zygmunta Starego. Z kolei królowa Cecylia Renata, żona króla Władysława IV zmarła co prawda w połogu przy trzeciej ciąży, ale do pierwszego porodu sprowadzono jej doświadczone akuszerki z Wiednia.

 

Położnictwo było wówczas nieprzewidzianą sferą, pełną zagadek, wykluczających się sposobów i pomysłów na przyjmowanie porodu. Poród nie byłą bezpiecznym zabiegiem, medycy bezradnie rozkładali ręce, więc nic dziwnego, że do przyjmowania porodów cały czas dopuszczano doświadczone kobiety, które często były analfabetkami bez szkół, jednak przekazywały sobie z pokolenia na pokolenie wiedzę akuszerską.

 

Akuszerki przyjmowały porody, ale też skutecznie opiekowały się matką w połogu i noworodkiem. Trudna dla pojęcia przez ówczesną naukę sztuka położnicza praktykowana przez akuszerki często porównywana była do zakazanej magii. Moment nadejścia życia ofiarowanego Bogu, wiedźma odbierająca poród mogła - zdaniem ówczesnych ludzi - przecież ofiarować Diabłu dopiero co przyszłe na świat, nieochrzczone dziecko!

 

Bezzasadne oskarżenia o czary kończyły się często śmiercią akuszerek z rąk inkwizycji. Zakazywano stosowania maści i wywarów przeciwbólowych, a metodą przynoszącą przyszłej matce ulgę w trakcie porodu było... recytowanie wersetów Biblii. Musiano też oficjalnie ze względów praktycznych i formalnych zatwierdzić zawód kobiety przyjmującej porody, co było ewenementem – bo praca zawodowa dotyczyła wtedy tylko mężczyzn.

 

Władze kościelne pilnie starały się kontrolować sposób i religijność kobiet wyznaczanych do pełnienia funkcji akuszerki. W sytuacji zagrożenia życia noworodka akuszerka miała nawet uprawnienia do udzielenia dziecka chrztu. Z tego powodu starano się rekrutować akuszerki z kobiecych kościelnych zakonów. Także w Polsce ówczesne położne często pełniły również funkcje sakralne, będąc członkiniami Bractwa Świętego Ducha i Bractwa Ubóstwa Chrystusowego.

 

Różnie określano zawód wykonywany przez kobietę przyjmującą porody, bo też ówczesne położne nie gościły zbyt często w europejskim piśmiennictwie. Pomimo doniosłej roli nie poświęcano im zbytniej uwagi, przez co trudno nawet poznać nam imiona pierwszych europejskich położnych. W Polsce pierwszą utrwaloną w almanachach historycznych położną jest prawdopodobnie żona rajcy krakowskiego Jana Ulla.

 

W XVI wieku w Polsce zaczęła powoli rozwijać się edukacja dotycząca obowiązków akuszerki, a pierwszy polski podręcznik z zakresu położnictwa, traktat O rodzeniu dziatek wydano już w 1521.

 

Jednak zawód akuszerki nie stanowił nadal żadnej bezpiecznej ostoi dla kobiety go wykonującej. Nawet bogobojna położna mogła zostać oskarżona o czary, szczególnie jeśli następowała śmierć w wyniku komplikacji ciąży jakiejś prominentnej osoby w danej społeczności. Porody więc przyjmowały zarówno zgłębiające nauki położne, przypadkowe znachorki i stare babki, jak również medycy.

 

Skutki takiej sytuacji były opłakane dla kobiet. Lekarz Jan Różański, który stworzył w Mohylowie szkołę dla akuszerek, napisał Sztukę babienia w 1786. W swoim traktacie nie tylko prezentował ówczesną wiedzę położniczą, ale bardzo szczegółowo relacjonował znane mu i – niestety - częste przypadki fatalnych i śmiertelnych w skutkach błędów w sztuce przyjmowania porodów.

 

Dedykowaną przyszłym polskim położnym szkołę powołano we Lwowie w 1773. W Monachium podobna szkoła istniała już od 1558. Powstawały kolejne szkoły położnych w Polsce, których adeptki miały powstrzymać wysoką umieralności kobiet oraz dzieci w okresie okołoporodowym. Z czasem zaczęto też zwalczać praktyki wiejskich babek, a organizowaniem prawidłowego zaplecza porodowego zajęły się położne.

 

 

2015-10-20