Polko, dlaczego boisz się rodzić za granicą?

Pracuję jako położna na porodówce w Anglii i prowadzę zajęcia Szkoły Rodzenia dla Polek w okolicach Bournemouth. Wiele razy zadaję sobie pytanie, dlaczego ciężarne Polki mieszkające w UK - mimo wielu przeszkód - decydują sie na poród w ojczyźnie? Generalnie, jakie są przyczyny wyboru miejsca porodu dokonywanego przez Polki mieszkające za granicą?

Poród w Polsce to według statystyk jest druga ważna decyzja podejmowana przez Nasze Rodaczki mieszkające na Wyspach. Wcale nie jest tak łatwo dokonać wyboru miejsca narodzin dziecka - sama przez to przeszłam mieszkając i pracując w Wielkiej Brytanii - mimo, że wiem dokładnie, jak wyglada rodzenie dzieci w obu krajach.

 

Myślę, że przede wszystkim to zwyczajnie jesteśmy pełne obawy przed nieznanym, zwłaszcza jeśli mieszkamy za granicą krótki okres czasu i zachodzimy w ciążę. Po prostu, mentalnie jeszcze wszystko porównujemy,  rzeczywistość za granicą staje się naszym domem bardzo powoli – a dla niektórych z nas, nie będzie nim wcale.

 

Co innego, kiedy któraś z nas jednak mieszka już od lat z dala od domu, zna dobrze Służbę Zdrowia w danym kraju, wie jak znajome opisują swoje przeżycia okołoporodowe, a mimo wszystko decyduje się na wyjazd przed samym rozwiązaniem do Polski. Zadaje to pytanie, bo 10% pacjentek  które do mnie trafiając na zajęcia prenatalne, zaznaczają, że rodzić bedą w Polsce albo zmieniają decyzje o rodzeniu na obczyźnie krótko przed porodem. Zapytałam o przyczyny tej decyzji swoje znajome, które rodziły poza granicami Polski, ale też o to jak wpływały na ich wybór opinie innych kobiet o rodzeniu za granicą.

 

Kasia rodziła swoje dzieci w Niemczech i przed porodem pytała znajomych o praktyczne rzeczy, np: jak wyposażone są sale porodowe, czy powinna co zabrać do szpitala. Nie spotkała sie z negatywnymi opiniami na temat opieki okołoporodowej w Niemczech, ale za to z dość nieprzychylnymi zdaniami na temat opieki w Polsce. Głównie wytykano brak empatii ze strony położnych i przedmiotowe traktowanie pacjentek. Wspomniała również o niezbyt atrakcyjnych szpitalnych posiłkach w polskich szpitalach.

 

W Niemczech ciąża prowadzona jest przez lekarzy, podstawowe badania i USG są bezpłatne, pokrywa się tylko koszty dodatkowych badań na własne życzenie. Kasia była bardzo zadowolona z opieki w trakcie ciąży, przy porodzie, ale również z opieki zapewnionej na Intensywnej Terapii Noworodkowej. Kasia nie miała watpliwości, że było jej wygodnie i bezpiecznie rodzić w Niemczech, mimo, że była krótko na obczyźnie i martwiła się o poziom znajomości języka – co jednak nie było problemem podczas porodu.

 

Iza rodziła w Holandii. W kraju, gdzie opiekę nad przyszłą mamą w trakcie całej ciaży prowadzi położna. Z lekarzem nie widziała się w ogóle. Opieka w ciaży oraz USG są bezpłatne, mieszczą się w ramach podstawowego ubezpieczenia. Iza miała dużo watpliwości, czy powinna rodzić w Holandii, ale z różnych względów nie mogła sobie pozwolić na wyjazd do Polski. Dowiadywała się więc od koleżanek, szukała informacji na holenderskich stronach internetowych, czytała lokalne for a, gdzie matki opisywały swoje przeżycia podczas porodu.

 

Iza spotkała się z negatywnymi opiniami na temat rodzenia w Holandii, jak również dowiedziała się o tym, że popularne jest rodzenie w domu tylko z położną i lekarz zjawia sie tylko wtedy, kiedy jest potrzebna ingerencja, taka jak cięcie cesarskie. Iza - po prostu - nie widziała siebie w sytuacji porodowej typowej dla Holandii.

 

Z drugiej strony, spotkała się też z negatywnymi opiniami na temat polskiej opieki okołoporodowej, czyli chłodne i przedmiotowe podejście i problemy ze znieczuleniami. Według informacji znalezionych na forach dowiedziała się, że aby uzyskać przysługujące znieczulenie, pacjentki były zmuszane płacić “na czarno”.  

 

Jak już wspominałam, poród odbył się w Holandii. Iza była bardzo zadowolona z opieki poporodowej, ponieważ szybko wyszła ze szpitala i położna na drugi dzień przebywała wiele godzin w domu z Izą. Jest też możliwa w Holandii opcja całego dnia opieki w domu nad matką i noworodkiem, ale to zależy od posiadanej opcji ubezpieczenia i – oczywiście - woli pacjentki.

 

Kasia M. wyjechała z mężem do Norwegii i nie miała pojącia, jak wyglada ciaża i poród w tym kraju. Słyszała wcześniej różne opowieści, że norweska służba zdrowia podchodzi lekceważaco do pacjenta, a że z kolei w Polsce wykonywanych jest więcej badań niż rzecyzwiście trzeba. Kasia M. słyszała też od koleżanek, że w Polsce kobiety nie mają w ogóle wsparcia emocjonalnego ze strony pracowników ochrony zdrowia. Zamiast być dumne ze wspaniałego osiągnięcia, jakim jest urodzenie dziecka, są niejednokrotnie oceniane słowami: ”Co z ciebie za matka, która nie chce karmić piersią?”

 

Kasia M. nie chciała dopytywać koleżanek o porody w Norwegii, tylko przekonać się na własnej skórze. Jak przyznaje, bała się również czytać opinii w internecie.

 

Po porodzie w Norwegii była bardzo pozytywnie zaskoczona i stwierdziła, że nie ma lepszego kraju na rodzenie. Przyznaję, że po przeczytaniu jej szczegółowego opisu naszłą mnie myśl, że chyba “zrobię sobie” trzecie dziecko i wyjadę na poród do Norwegii :D

 

Jak opisuje Kasia M. - “Poród w Norwegii odbierają położne, które są szeroko wyspecjalizowane. Lekarz pojawia się tylko w zagrażających zdrowiu lub życiu sytuacjach, czy też przy cesarkach, które są jednak rzadkością w Norwegii. Podczas pobytu w hotelu szpitala - który posiada fantastyczny standard, matka i dziecko otoczone są fantastyczną opieką - przeprowadza się kilka badań. Położne są na okrągło - służą pomocą i radą. Do tego wszyscy są przesympatyczni, gratulują i wspierają dobrym słowem, mówią, że matka musi być dumna z siebie. Po wyjściu ze szpitala położna odwiedza matkę i dziecko w ich domu po kilku dniach (do dziecka przychodzi pielęgniarka dziecięca na inną wizytę). Odwiedziny są długie, położna opowiada o tym co się będzie działo, co może się wydarzyć, na co uważać itd. Dodatkowo diagnozuje matkę. Następna wizyta odbywa się w przychodni, położna przepisuje tabletki antykoncepcyjne, wypytuje o samopoczucie, proponuje pomoc w razie problemów. Uważam, że opieka w Norwegii jest na bardzo wysokim poziomie“. Opieka jest bezpłatna.

 

Analizując przyczyny wyboru miejsca porodu dokonywanego przez Polki mieszkające za granicą rozmawiałam również z Eweliną i Justyną, które rodziły w Anglii, kraju, w którym pracuję w ramach struktury opieki okołoporodowej. W Wielkiej Brytanii opiekę w ciąży sprawuje położna i jeśli nie ma problemów, to wizyta u lekarza specjalisty nie jest wymagana. USG jest wykonywane tylko dwa razy w czasie całej ciąży, chyba że są wskazania na więcej badań, wtedy plan ciąży jest odpowiednio formowany.

 

Dostępne opcje porodu są wtedy, jeśli ciąża jest uważana za ciążę niskiego ryzyka. Wówczas można rodzić w domu, na porodówce prowadzonej tylko przez położne (np. poród w wodzie) lub jeśli kobieta woli rodzić ze znieczuleniem, to może rodzić na porodówce wysokiego ryzyka (spotka mnie!), gdzie też położna odbiera poród, ale w razie konieczności, zawsze może wkroczyć na salę lekarz.

 

W większości przypadków położna przyjmuje poród, szyje krocze i wykonuje badania dziecka, jeśli trzeba. Kobieta zostaje dłużej, niż parę godzin w szpitalu po cesarskim cięciu, po porodzie instrumentalnym, po znieczuleniu i wtedy, kiedy wymagane są obserwacje dziecka. Justyna słyszała dobre i złe komentarze na temat rodzenia w Anglii, ale tak samo spotkała się z różnymi opiniami o polskiej opiece okołoporodowej. Ewelina wyrobiła sobie podobne zdanie o porodach w obu krajach, ale uważa, że wiele zależy od nastawienia danej osoby, więc czytała dużo o ciąży i porodzie w Anglii, zanim urodziła tu pierwsze dziecko. Ewelina ma dobre wspomnienia z pierwszego porodu, ale już mniej przyjemne związane z drugim porodem przy bliźniaczej ciąży.

 

Jak się okazuje, co kraj to obyczaj i kobieta zmienną jest... Najważniejsze, że nie powinno się podjąć bezwiednie decyzji o rodzeniu swojego potomka.

 

Ja sama, wiedząc co mnie czeka podczas porodu, miałam kuszące myśli o wylocie do Polski, gdzie na 98% zrobiono by mi cesarskie cięcie, gdyż przy pierwszej ciąży miałam stan przedrzucawkowy i w dniu porodu ciśnienie skakało, jak ryba na trampolinie. Do tego KTG nie było kolorowe, a mimo to miałam w Wielkiej Brytanii zaplanowaną indukcje i poród kleszczowy nagły. W Polsce to by się raczej nie zdarzyło. Pomimo wszystko, to nie była jednak operacja i drugi poród odbył się w 35 minut, czyli tak, jak to czasem możemy obejrzeć na hollywoodzkich filmach ;)

 

Dlatego, Drogie Panie, jeśli musicie kiedyś podjąć decyzje, gdzie chcecie rodzić, to zdajcie się na swój instynkt bardziej, niż na porady Krysi i Marysi, bo każda kobieta ma inne potrzeby, zasady, upodobania i bywa w sytuacji, gdzie opcja zostania na obczyźnie to jedyna opcja. Najważniejsze jest to, żeby nie oceniać czyjegoś wyboru uważając, że nasza decyzja jest lepsza - bo na sam koniec rezultat jest ten sam, jesteśmy matkami.

 

2020-08-11