Gdy chcemy porozmawiać z pacjentką, to co nam przeszkadza? Część druga

Ostatnio wspólnie walczyłyśmy z przeszkodami komunikacyjnymi w postaci różnic w postrzeganiu, rozbieżności językowych i szumu. W tym tekście naświetlę problem związany z pozostałymi trzema barierami, a mianowicie niezgodnością komunikatów, emocjami i chyba najtrudniejszą do pokonania ze wszystkich omawianych do tej pory – nieufnością.

Każdy z nas zna osobę, dla której mimo, że nie chcemy, to po prostu wypada być grzecznym. Czasem jest to znudzona i nieszczególnie zainteresowana swoją pracą przysłowiowa Pani z ZUS’u, Pan Kierownik lub (nikomu nie życzę!) teściowa. I ta osoba w pierwszej chwili również wydaje się w porządku. Odpowiada na powitanie, grzecznie się do nas odzywa itd. Jednak już po chwili czujemy, że coś jest nie tak. Że jest jakoś tak nieszczerze.

 

>>> Zobacz pierwszą część artykułu >>>

 

Niby uśmiech jest (podciągnijmy grymaśne wykrzywienie warg pod uśmiech, trochę optymizmu), niby kultura, wszyscy jesteśmy przecież dobrze wychowani. No ale nie gra. I nie będzie grać. Dlaczego? Ponieważ pojawiła się tzw. niezgodność komunikatów. Jest to rozbieżność w przesyłaniu komunikatów werbalnych, czyli słownych i niewerbalnych – mowy ciała.

 

Co z tego, że ktoś odpowiedział nam na „dzień dobry” jeśli miał przy tym minę, jak by był tutaj za karę. My, jako odbiorcy, nie czujemy się w takich sytuacjach komfortowo. Wydaje nam się, że przeszkadzamy, że nikt tutaj nie jest zainteresowany naszym problemem i nie pomoże nam.

 

A teraz niech każdy, kto czyta ten tekst zastanowi się, czy jemu zdarza się wysyłać sprzeczne komunikaty. I ja szczerze się przyznaje, że tak. Zwłaszcza, gdy jestem zmęczona i zdenerwowana. A czy odnieśliście się tak kiedyś do pacjentki? I tu również, ze wstydem odpowiem: tak. Uśmiech numer 5 na twarz, ale szczęki zaciśnięte tak, że zaraz popękają zęby. Bo przecież ta kobieta tak potwornie marudzi, ciągle czegoś chce, ciągle ma jakieś banalne pytanie. A ona się po prostu boi. Może to jej pierwsze dziecko i nikt do tej pory nie pokazał jej jak ma je przewinąć, nakarmić czy ubrać. Wiedza niby podstawowa. „Niby” bo to wszystko wiemy my, osoby zajmujące się położnictwem na co dzień.


Co zrobić, żeby nie wysyłać sprzecznych komunikatów? Najlepiej na chwilę wyjść, jeśli to oczywiście możliwe. Przeprosić, opuścić salę, zamknąć za sobą drzwi. I głęboko odetchnąć, spróbować nad sobą zapanować, a podczas 10 głębokich oddechów postawić się w sytuacji „naszej marudy”.

 

Wszyscy jesteśmy ludźmi, każdy z nas ma prawo się zdenerwować, być zmęczonym i mieć gorszy dzień. Ale tamta kobieta na sali się boi. Nie wie, co ma robić i liczy na wsparcie kogoś, kto się na tym zna. Kiedy dopuścimy do głosu znajdujące się w nas pokłady empatii łatwiej będzie się nam wyciszyć.

 

I gwarantuje, że po minucie takiego relaksu powrót do świeżo upieczonej mamy już nie będzie taki straszny. A i ona się zrelaksuje. Dlaczego? Ponieważ ludzie bardziej reagują na naszą mowę ciała, niż na słowa które wypowiadamy. A każdy woli mieć do czynienia z kimś szczerze miłym, niż z kimś kto tylko takiego udaje.


Każdy z nas wie, kim jest dyplomata. Według jednej z nieoficjalnych definicji, to ktoś, kto używając wątpliwie cenzuralnych słów, potrafi powiedzieć „odejdź” w taki sposób, że już czujemy ekscytację na myśl o zbliżającej się podróży. I tu przechodzimy do kolejnej bariery komunikacyjnej – emocji. Każdy komunikat ma 2 podstawowe wartości. Poznawczą i emocjonalną. Pierwsza z nich to treść, jaką przekazujemy – wypowiadane przez nas słowa. Druga to ładunek emocji, jaki wkładamy w to co mówimy i którym wywołujemy emocje u odbiorcy komunikatu. Wstępem do tego akapitu chciałam Was rozbawić – czyli wzbudzić w Was pozytywne emocje. Treść nie była szczególnie górnolotna. Ale mam nadzieję, że chociaż kilka osób się uśmiechnęło.


Tak samo zadziała to w szpitalu, w biurze, czy w sklepie. Ważne jest to jak mówimy, jak nacechowane są nasze słowa. Starajmy się wzbudzać w naszych podopiecznych pozytywne emocje. Fakt, przy przekazywaniu smutnych/trudnych dla słuchacza wieści nie było by to na miejscu. W takich przypadkach starajmy się emanować spokojem. To udzieli się pacjentce. Dużo lepiej będzie wyglądać, przekazanie informacji, gdy wejdziemy do sali, zamkniemy za sobą drzwi, staniemy naprzeciwko kobiety i spokojnym głosem powiemy co trzeba, niż gdy tylko uchylimy drzwi i  używając bezosobowej formy i podniesionego głosu przekażemy wiadomości. Niby mała rzecz, ale w pośpiechu i natłoku zajęć często pomijana.


Nieufność. Czy my w ogóle chcemy rozmawiać z kimś, komu nie ufamy? Oczywiście, że nie. Martwimy się, co sobie o nas pomyśli, czy nie zacznie się śmiać, albo czy nie opowie wszystkim dookoła o naszym problemie.

 

Nikomu, kogo dobrze nie znam nie opowiadam o swoich poglądach. A co dopiero o spawach raczej intymnych. A to przecież była by tylko rozmowa. A jak ma się czuć rodząca, sama, albo nawet z partnerem, w nowym środowisku. Gdzieś, gdzie nikogo nie zna, gdzie wszystko jest obce i po raz pierwszy. Ona nie wie czy może nam zaufać, a mimo to musi. Liczy na pomoc i wsparcie. Utwierdźmy ją w przekonaniu, że znamy się na swojej pracy. Pokażmy, że jesteśmy uczciwe, mamy wiedzę i doświadczenie.

 

Ale bardzo, bardzo gorąco proszę Wszystkich, alby nie używać zwrotów „nie Ty pierwsza, nie ostatnia”, albo „nie takie jak Ty tutaj…” itd.. To naprawdę nie pomaga! Kobieta poczuje że ją szufladkujemy, że jest dla nas tylko kolejnym „przypadkiem”. Po usłyszeniu takich słów rodzące zamykają się w sobie. To nie sprawia że czują się lepiej. Liczy się dla nich tu i teraz, a nie to, czy miliony kobiet przed nimi i po nich mają podobne przeżycia. To potęguje nieufność – te słowa wyciągają na zewnątrz to, że dla położnych ich praca jest powtarzalna.

 

I całe szczęście, że mechanizm porodu, jakiego uczymy się już na studiach jest niemalże jednolity. Ale po co tak demonstrować to przed rodzącą. Dajmy jej poczuć, że w tej chwili interesujemy się NIĄ i tylko NIĄ. Same odpowiadajmy na jej pytania, ale szczerze przyznajmy się, gdy czegoś nie wiemy. Zachęcajmy do ich zadawania. Przełamujmy nieufność spokojem, opanowaniem i uśmiechem.


Mówiąc ogólnie, aby przełamywać bariery w komunikacji potrzebne są dwa czynniki. Po pierwsze umiejętność rozpoznawania przeszkód w komunikacji u siebie i innych, a po drugie chęć i potrzeba przezwyciężania ich. Starajmy się walczyć o lepszą rozmowę w szpitalu i środowisku. Bądźmy szczere i pewne siebie. Mam nadzieję, że ten i poprzedni tekst pomogą pokonywać przeszkody. Matki to bardzo dzielne kobiety. Tak jak Położne. Poradzimy sobie, tylko musimy się dogadać. Wam i sobie życzę powodzenia! Damy radę!

 

2016-03-08