Ból porodowy leczony śmiechem

Ileż to ja się nie nagadam w szkole rodzenia, jak to ból porodowy jest do zniesienia. Jak to można wypracować w głowie, że skurcz to nie tylko męka, ale pewien proces zbliżający nas do szczęśliwego finału. Zawsze staram się poród przedstawić jak metafizyczne, jedyne w swoim rodzaju wydarzenie. Niczego jednak nie obiecuję...

Obiecuje za to Ministerstwo. Od miesiąca system państwowy 'gwarantuje' każdej rodzącej znieczulenie zewnątrzoponowe (ZOP). Skurcze przepowiadające, skurcze porodowe, pierwszy, drugi, trzeci okres porodu, nawet tydzień po porodzie... Opuszka rozwarcia czy rozwarcie całkowite... Nie ma znaczenia! Pacjent żąda - pacjent ma!. A raczej - ma mieć...


Rzucone zostało w eter, że znieczulenie zewnątrzoponowe przysługuje - i sobie radźcie. No w Warszawie czy Gdańsku może sobie poradzą. Ale szpital powiatowy? Tam o gaz rozweselający ciężko, a co dopiero mówić o znieczuleniu w kręgosłup. Tyle z uśmierzania bólu, co mąż żonę pomasuje po krzyżu.


W dużych szpitalach faktycznie anestezjologów więcej, a legenda głosi, że któremuś chciało się przyjść na porodówkę, jak miał 10 minut przerwy między reanimacją, a zakładaniem wkłucia centralnego.


Czasami się zdarzy, że młody anestezjolog pogubi się w korytarzach szpitalnych i jednak na salę porodową trafi. Jako, że położne są sprytne, to jego obecność wykorzystają. No, znieczuli. No, niech mają! A co dalej?


Sześć godzin od ostatniej dawki leku należy kontrolować saturację i oddechy u pacjentki. Kto ma to robić? A no tzw. położna anestezjologiczna. Taką postać to dopiero ciężko znaleźć. Oczywiście obowiązek spada na położne bez kursu uprawniającego do tego typu zadań, więc w imię życia pacjentki podłącza się aparaturę i kontroluje stan szczęśliwej, bezbolesnej mamy. Kosztem czasu  innych pacjentek, no i jako wbrew uprawnieniom - trochę bezprawnie. Nie ważne - ilość podpisów w dokumentacji ma się zgadzać.


I nie ma tłumaczenia, że jeszcze za wcześnie na uśmierzanie bólu, albo stan zdrowia wyklucza podanie leków. Pan Minister obiecał!


A jak nie spełnicie Pana Ministra obietnicy, to ja Wam pokażę! Od miesiąca sklepy papiernicze odnotowują wzrost sprzedaży długopisów i ryz papieru. Wszystko idzie na pisanie skarg. I radzę szybko sadzić drzewa, bo przewiduje się jeszcze większe zapotrzebowanie na kartki.


Wiem, że z poważnych spraw się nie żartuje... Ale to nie ja tu opowiadam dowcipy! Nakazać znieczulać każdą pacjentkę, kiedy tylko sobie tego zażyczy, nie patrząc na jej zagrożenie życia, zdrowie, nie zapewniając przy tym odpowiedniej ilości kadry medycznej - to dopiero jest żart! Szkoda tylko, że to jedyny żart, przy którym nikomu nie jest do śmiechu.

 

2016-10-06