Złe, strajkujące pielęgniarki

Co za złe pielęgniarki z Centrum Zdrowia Dziecka! Krzykliwe baby zrobiły sobie przerwę w pracy, a tam dzieci nie mają opieki! Zarabiają po 5 tysięcy i jeszcze im mało! Na dyżurach tylko piją kawkę, a w nocy śpią! Za robotę niech się lepiej wezmą!

Tak mniej więcej przedstawiane są siostry w mediach. Obrazek chorego dziecka - zbliżenie kamery na wenflon i pustą kroplówkę. Nie zapominajmy o tkliwej muzyce w tle...


A tymczasem dziewczyny powinny dostać medal, że odważyły się coś zrobić z chorą sytuacją chorego systemu. Głównym ich postulatem jest zatrudnienie dodatkowego personelu, bo tylko wtedy jest się w stanie zapewnić bezpieczeństwo pacjentowi, ciągłość opieki, pełnej opieki a nie spieszenia się, poświęcania minimum czasu pacjentowi, wybieranie, któremu najpierw podać lek, który bardziej go potrzebuje. Nie będę się rozpisywać bo o tym szczegółowo pisałam na Znanej Położnej w poprzednim artykule Niebezpiecznie w szpitalu, który to cieszył się rekordową liczbą udostępnień na Faceooku.


Praca pielęgniarki jest równie ważna, jak lekarza. Jedni bez drugich nie istnieją. Dlaczego więc jak strajkuje pielęgniarka mówi się, że znowu krzyczy, a jak strajkuje lekarz, to podwyżkę ma za godzinę? Czy któraś praca jest mniej czy bardziej potrzebna? W końcu ktoś zaczyna zauważać, że bez tzw. personelu średniego szpital nie jest w stanie pracować. Lekarz zrobi operację, ale kto zajmie się pacjentem potem?


Dlaczego miesięczna pensja pielęgniarki, położnej, ratownika medycznego jest równowarta jednemu weekendowemu dyżurowi lekarskiemu? Czy te różnice nie są zbyt duże? Czyż to nie przepaść? A praca jak podkreślam tak samo męcząca, tak samo ważna, tak samo odpowiedzialna.


Dotychczasowe zarobki rzędu 5 000 zł? Możliwe - ale z trzech równorzędnych etatów. Taka pielęgniarka kończy dyżur w jednym szpitalu, idzie do przychodni, po czym zahacza o jeszcze jedną placówkę. Dom traktuje jak hotel. Własne dzieci zna raczej ze zdjęć.


O ile w większych szpitalach pensje są jako takie o tyle w powiatowych placówkach klękajcie narody. Nie dziwi więc fakt, że coraz więcej pielęgniarek wyjeżdża za granicę, że nie ma nowych.

 

Za paręnaście lat, wszystkie szpitale będą w sytuacji jak Centrum Zdrowia Dziecka. Ten personel, który jest teraz, odejdzie na emeryturę, nowego próżno szukać. Jeśli znajdzie się jakaś młoda, zabłąkana dusza, skuszona wówczas podwyżką, zostanie zdana na siebie samą, bo te doświadczone pracownice znikną.

 

Błędne koło będzie trwać.


Dostrzeżenie za parę lat problemu braków kadrowych, niskich wynagrodzeń - to zdecydowanie za późno. Już teraz jest późno.


Zanim ktokolwiek powie złe słowo na strajkujące pielęgniarki, niech lepiej modli się aby nie musiał korzystać z ich opieki i na własnej skórze przekonać się, co to znaczy za mało personelu. One nie walczą, żeby mieć czas na zjedzenie ciasteczka w pracy. One walczą, abyś ty mógł przypadkiem nie umrzeć.

 

2016-06-07