Psychiatra, który odkrył chorobę ADHD, tuż przed śmiercią wyznał, że ową chorobę… wymyślił. Niestety wieść o tym, że ADHD być może nie istnieje nie jest tak popularna, jak wieść o tym, że ADHD istnieje. Gdy „twórca” ADHD Leon Eisenberg zgłosił ADHD, jako jednostkę chorobową, natychmiast w ślad za tym na całym świecie poszły wszystkie badania i filozofia zajmowania się dziećmi z syndromem ADHD. Leczenie syndromu jest do dziś niesłychanie popularną formą edukacji dla rodziców, odbywającą się przy pomocy specjalistów, lekarzy a jak lekarzy, to i lekarstw.

Czym jest ADHD? Większość z nas wie, bo nie ma bardziej znanej i definiowanej choroby, szczególnie u dzieci w wieku przedszkolnym i szkolnym. Definicyjnie rzecz biorąc, to zespół nadpobudliwości psychoruchowej z deficytem uwagi (koncentracji).


Jak się przejawia, też większość z nas wie. Dzieci z ADHD są ruchliwe, nie potrafią wysiedzieć w miejscu, szybko ulegają dekoncentracji, nie dokańczają rozpoczętych działań, szybko nudzą się, są agresywne, pobudzone, nerwowe.   


W krajach skandynawskich przeprowadzono nawet pewien program, gdzie zajmowano się „leczeniem” ADHD przez specjalistyczne ośrodki i wychowawców. Z tego, co czytałam, eksperyment (jak to eksperyment) rzecz jasna powiódł się. Dobre zakończenie jest zawsze miarą sukcesu. A sukces w dzisiejszym świecie.

 

Dzieci uspokoiły się, współpracowały z rodzicami, stały się zainteresowane światem. W filmie dokumentalnych o tych działaniach forma pokazywania procesu, była tendencyjna. Najpierw kamera rejestrowała zaburzone dzieciaki, które biją się, krzyczą, mówią o złym samopoczuciu, nie wykazują dobrej woli w kontaktach z rodzicami. Następnie „przechodzą przemianę”. Ponoć czują ulgę, są rozluźnione, nawet poddają się działaniom twórczym.


To, co widziałam i to, co słyszę o ADHD zawsze budziło moje zastanowienie. Po pierwsze wdawało mi się od dawna, że ADHD zarówno dziecka, jak i dorosłego jest irytacją na otaczający go świat. Jest manifestacją braku granic (których nikt nie postawił i nie wyjaśnił, jak się w nich poruszać i przede wszystkim- po co są). Bardzo często wiąże się to również z nauką manier i dobrego wychowania. Czyli tym, co należy robić, by sprawnie znaleźć się w sytuacji i tym, co powinniśmy od siebie wymagać. To też sytuacja wymagająca wzmocnienia u dziecka dojrzałości emocjonalnej.


Widzę jednak często bezradność rodziców w kwestii nadpobudliwości swoich dzieci i poprzez działania w ścisłej współpracy ze specjalistami, wzmacnianie objawów nadpobudliwości. Bo jak dziecko ma czuć się komfortowo i szukać konstruktywnego rozwiązania swojego stanu emocjonalnego, skoro np. rodzic obsesyjnie zadaje mu pytanie: „czy będziesz się zaraz denerwował, czy popracujesz nad tym?”, „Czy będziesz się zaraz denerwował, czy popracujesz nad tym?”, „Czy będziesz się zaraz denerwował, czy popracujesz nad tym?” Po kolejnej serii kompulsywnych pytań, dziecko wpada w szał. Widziałam takie sytuacje i widzę dość często.


Jak bym też miała ADHD i to w zaostrzonej formie, gdyby ktoś mnie prześladował w ten sposób.  

 

2016-12-04